Realista pisze:Masz rację, niestety jestem człowiekiem pysznym, często w sposób pogardliwy traktującym innych, to moja bardzo duża wada z której zdaję sobie sprawę. Od jakiegoś czasu staram się z tym - z mniejszymi lub większymi sukcesami - zmagać. Jedyne co mogę uczynić to przeprosić tych wszystkich, którzy doświadczyli z mojej strony jakiejkolwiek przykrości, bo zwyczajnie to nie jest zachowanie godne chrześcijanina. Stąd z tego miejsca wszystkich z osobna przepraszam m.in. Ciebie Arku, Ciebie KAAN, Lasha (o ile jeszcze jest na tym forum) i każdego kto się poczuł urażony moim zachowaniem.
Tak trzymaj Bogumił. Jak nam wszystkim wiadomo, "pycha kroczy przed upadkiem". Być może zmiana Twojej postawy poskutkuje powrotem do fundamentalnych prawd Pisma, czego Ci z całego serca życzę.
Masz tendencję Arku do upraszczania wielu rzeczy, które niestety są nieco bardziej skomplikowane. Dla autorów tekstów NT Bóg w sposób literalny mieszkał w Niebie, zmartwychwstanie Jezusa było wydarzeniem wg. autorów osadzonym w czasie i przestrzeni, więc Jezus po zmartwychwstaniu wstąpił do literalnego Nieba - śmiem twierdzić, że nawet Ty w ten sposób nie rozumiesz dzisiaj zmartwychwstania. Bo doskonale wiemy, że jeżeli coś jest osadzone w czasie i przestrzeni ma swoją masę, gęstość etc. dlatego pewne rzeczy po prostu metaforyzujemy - zresztą alegoreza nie byłą wcale obca refleksji Pawła, więc ja interpretuję zmartwychwstanie w sposób alegoryczny - w podobny sposób to rozumiem jak znakomity teolog katolicki Hans Kung. Więc czy wierzę w zmartwychwstanie? Tak wierzę w zmartwychwstanie Pana Jezusa. Natomiast zapewne zupełnie inaczej je rozumiem niż Ty. Czy Twój zarzut pod moim adresem jest słuszny? Z całą pewnością nie.
Sądzę, że jest jak najbardziej słuszny. To w ogóle dziwna sprawa: z jednej strony zarzucasz mi uproszczenia oraz niezrozumienie intencji autorów Nowego Testamentu, z drugiej zaś sugerujesz, że cała sprawa zmartwychwstania Pana Jezusa była mitem oraz nie była literalnym wydarzeniem historycznym. Bogumile, naprawdę czytając świadectwo o kobietach spotykających zmartwychwstałego Jezusa, uczniach, z którymi jadł, rozmawiał, wzmacniał, wyjaśniał Pisma ma się wrażenie, że to nie były wydarzenia historyczne? Że Piotr, Jan i Paweł opisani w Dziejach Apostolskich głosili coś, co się literalnie nigdy nie stało? Gdzie są na to dowody? Jakie są na to argumenty? Kto tutaj uprawia egzegezę, a kto "eisegezę"? Naprawdę sądzisz, że to ja mam problemy ze zrozumieniem intencji autorów Nowego Testamentu opisujących wydarzenia związane ze zmartwychwstaniem Pana? Naprawdę sądzisz, że Tomasz wkładający Chrystusowi ręce w bok, to mit? Że Paweł piszący, iż "jedzmy i pijmy, bo jutro pomrzemy" jeśli Pan Jezus nie zmartwychwstał, miał na myśli zmartwychwstanie alegoryczne? Czy nie jest przypadkiem tak, że to właśnie Ty najpierw przyjmujesz założenie, że zmartwychwstanie Jezusa było alegoryczne, a potem wstawiasz to do tekstu, w tym założeniu go nieprawdopodonie masakrując? Naprawdę tego nie dostrzegasz?
Co jest jak się okazuje wspaniałym środkiem do tego, aby pokazywać Jezusa historycznego i biblijnego muzułmanom czy wyznawcom judaizmu. Na tym polu właśnie Hans Kung ma znakomite osiągniecia.
Możesz mi wskazać na te osiągnięcia Kunga w głoszeniu ewangelii muzułmanom oraz żydom? Prosiłbym o jakieś przykłady zborów byłych muzułmanów oraz żydów, które powstały na skutek działalności Kunga.
Co do przekonywania kogokolwiek...tutaj nie chodzi o przekonywanie kogokolwiek na siłę bo akurat p. Bolesław Parma (z którym zresztą wymieniłem uwagi i udostępniłem moje tłumaczenia jak najbardziej podziela to stanowisko wraz ze Zborami Bożymi, a o ile mnie pamięć nie myli są znacznie liczniejsi niż Wy i jak najbardziej dają świadectwo swojej wierze na co dzień). Nie tak daleko od nas kwitnie dialog ekumeniczny pomiędzy Chrześcijańskim Kościołem Unitariańskim na Węgrzech i w Rumunii a Luteranami, Katolikami i Kościołem Reformowanym - i bynajmniej wykształconych teologów im nie brakuje, działają na wielu polach wsparcia ubogich, kobiet, zajmują sie formacją dzieci i młodzieży etc zresztą regularnie o tym informują za pośrednictwem swoich mediów społecznościowych i strony.
Bogumił, przecież ja nie pisałem o socyniańskim spojrzeniu na Chrystusa, które zapewne podziela część Zborów Bożych, lecz o głoszeniu Chrystusa, który nie zmartwychwstał. Znam kilka osób, które nie wierzą w preegzystencję i zdaję sobie sprawę z tego, że świadectwo wiary sporej części z nich jest żywe. Chodziło mi raczej o Twoją wizję "uniewersalistycznego" Chrystusa, który tak naprawdę nie zmartwychwstał. O Twój stosunek do Pisma, które w Twojej wizji jest de facto taką samą literaturą jak, powiedzmy, "Zbrodnia i kara" Dostojewskiego. Owszem, pożyteczną. Owszem, inspirującą. Ale w tym po prostu nie ma Bożego życia, bo z definicji być nie może.
Arku, zarzucasz mi różne rzeczy (część całkiem słusznie jak w przypadku tej pogardy jaką miewam dla innych) a sam Tworząc grupę dyskusyjną na facebooku stworzyłeś ją wyłącznie w celach czysto propagandowych zastrzegając, że tylko takie poglądy jakie Ty głosisz mogą być tam głoszone - a na inne musisz wyrazić zgodę. Rozumiem, że jako moderator możesz zastrzegać sobie różne rzeczy, ale to pokazuje jakie intencje Ci przyświecają. Prawda nie boi się konfrontacji z żadnymi faktami, a jeżeli zamysłem jest urabianie ludzi nieugruntowanych to jak najbardziej tego typu obostrzenia są zrozumiałe. Prawda nie musi uciekać się do takich metod, gdyż jest zwyczajnie zgodnością sądu z rzeczą. Powiedziałbym nawet, że ludzie, którzy stosują tego typu metody obawiają się o rząd dusz, które już udało im się "pozyskać", ale czy dla "prawdy"? czy tylko swojego wyobrażenia o niej?
Bogumile, sądzę, że masz bardzo mylne wyobrażenie zarówno o mojej osobie, jak i mojej działalności. Trochę więc się otworzę. Otóż jestem członkiem zboru, w którym wolność prezentowanej opinii jest bardzo szeroka. Każda osoba ma prawo do posiadania swego zdania, jak też do jego publicznego wyrażania. Jestem jednym ze starszych tego zboru i tą naszą wolność cenię bardzo wysoko, choć bywa ona trudna, ze względu właśnie na dość szeroki wachlarz poglądów, dotyczący nieraz spraw istotnych. W każdą sobotę oraz na każdym tygodniowym badaniu można swobodnie zabierać głos i swobodnie dyskutować, i nikt nikogo nie sekuje z tego powodu, że ktoś ma w czymś odmienną opinię. Tak jak nadmieniłem wcześniej, prowadzenie takiej społeczności nie jest łatwe, jednak wspólnie wychodzimy z założenia, że do prawdy nie sposób dochodzić bez chrześcijańskiej wolności. Natomiast zupełnie inna sytuacja ma miejsce z grupą, którą założyłem na facebooku, ze względu na jej inny cel. Sięgając do początków - zaczynałem działalność internetową w 1999 roku, tworząc swój serwis, forum (na którym byli różni ludzie z różnymi poglądami), oraz przez wiele lat bardzo intensywnie dyskutując na innych forach internetowych. Kilka lat temu, praktycznie przestałem się udzielać w dyskusjach, głównie z dwóch przyczyn: czasu, który można wykorzystać zupełnie inaczej (nie należę do osób szybkich, dyskusje zabierają mi masę czasu), oraz z powodu zniechęcenia co do jakości polemik, w tym bardzo częstej konieczności tłumaczenia najbardziej oczywistych spraw. Stąd grupka facebookowa pomyślana była nie jako forum dyskusyjne, lecz raczej jako prezentacja unitarianizmu w jego ariańskiej wersji, bez zamiaru spędzania dużej ilości czasu na jałowych dyskusjach, a nawet na jakichkolwiek dyskusjach. Ot, krótkie infa i linki wrzucane od czasu do czasu. To całkiem intencjonalnie grupa skrajnie monotematyczna, na której bez mojej zgody nie można wrzucać niczego, co nie dotyczy tematu okołotrójcowego, widzianego z perspektywy ariańskiej. Co oczywiście nie znaczy, że inne teksty nie były wrzucane. Natomiast wyszedłem z takiego założenia, że obecnie miejsc do dyskutowania jest tak wiele i w tak różnych formach, że każdy kto chce to robić, będzie to mógł czynić. Ot, cała tajemnica owej zamkniętej grupy. Nie muszę oczywiście dodawać, że jak ktoś gdzieś napisze jakąś sensowną krytykę mojego artykułu, czy też książki, która ma się ukazać, to w miarę swoich sił i możliwości będę starał się na owe argumenty odpowiadać. Wolę jednak zdecydowanie taką formę dyskusji, niż forumowe, czy też facebookowe "kopanie się po kostkach", które zazwyczaj nic dobrego nie przynosi.