Nawrócenie w trakcie pozamałżeńskiego związku
: 19 gru 2019, 10:39
Hej!
Koło roku temu zacząłem poznawać Boga, zbudowałem fundamenty wiary i przyjąłem Jezusa jako mojego Pana i zbawiciela. Narodziłem się na nowo.
W starym grzesznym życiu miałem wiele kobiet. Poprzez długie, głębokie dyskusje z narzeczoną (wówczas letnią katoliczką) o bezsensie religii, paradoksalnie zacząłem czytać pismo w poszukiwaniu argumentów i dotknęło mnie. Nie jestem w stanie wyrazić słowami swojego żalu i rozpaczy nad starym życiem, który mnie ogarnął. Ale to nie temat na ten wątek.
Pan uwolnił mnie od grzechu masturbacji i nałogowego oglądania pornografii.
Jakiś czas temu, pewne kazanie, które obejrzałem, sprawiło, że zmieniłem swój pogląd na temat małżeństwa i zacząłem studiować ewangelię pod tym kontem. Bóg pokazał mi, że to co dotychczas robiłem, było złe i niezgodne z jego standardami. Postanowiłem zachować wstrzemięźliwość od współżycia z dziewczyną, oświadczyłem się jej i oboje chcemy się szybko pobrać.
Narzeczona mieszka ze mną (przyjechała do mnie z drugiego końca kraju) i ciężkie jest wytrwanie w postanowieniu mimo wielu pokus.
Od pastora dowiedzieliśmy się, że ślub w kościele możliwy będzie dopiero za kilka miesięcy.
Proszę o poradę i osąd, czy moralne jest mieszkanie razem i spanie w jednym łóżku, pomimo odsunięcia od siebie grzechu?
Raczej nierealne jest, żeby się od siebie wyprowadzić i zamieszkać osobno. Czy brać zatem pod uwagę ślub cywilny?
Pomóżcie mi w rozważaniach.
Koło roku temu zacząłem poznawać Boga, zbudowałem fundamenty wiary i przyjąłem Jezusa jako mojego Pana i zbawiciela. Narodziłem się na nowo.
W starym grzesznym życiu miałem wiele kobiet. Poprzez długie, głębokie dyskusje z narzeczoną (wówczas letnią katoliczką) o bezsensie religii, paradoksalnie zacząłem czytać pismo w poszukiwaniu argumentów i dotknęło mnie. Nie jestem w stanie wyrazić słowami swojego żalu i rozpaczy nad starym życiem, który mnie ogarnął. Ale to nie temat na ten wątek.
Pan uwolnił mnie od grzechu masturbacji i nałogowego oglądania pornografii.
Jakiś czas temu, pewne kazanie, które obejrzałem, sprawiło, że zmieniłem swój pogląd na temat małżeństwa i zacząłem studiować ewangelię pod tym kontem. Bóg pokazał mi, że to co dotychczas robiłem, było złe i niezgodne z jego standardami. Postanowiłem zachować wstrzemięźliwość od współżycia z dziewczyną, oświadczyłem się jej i oboje chcemy się szybko pobrać.
Narzeczona mieszka ze mną (przyjechała do mnie z drugiego końca kraju) i ciężkie jest wytrwanie w postanowieniu mimo wielu pokus.
Od pastora dowiedzieliśmy się, że ślub w kościele możliwy będzie dopiero za kilka miesięcy.
Proszę o poradę i osąd, czy moralne jest mieszkanie razem i spanie w jednym łóżku, pomimo odsunięcia od siebie grzechu?
Raczej nierealne jest, żeby się od siebie wyprowadzić i zamieszkać osobno. Czy brać zatem pod uwagę ślub cywilny?
Pomóżcie mi w rozważaniach.