KAAN pisze:Kravia pisze:Ja też potrafię. Czy to znaczy, że jestem naukowcem?
Pomidor jest czerwony, komunista to czerwony, pomidor jest komuchem. To twoja logika w tym pytaniu. Czy zadawanie głupich pytań to twoje hobby?
Spytałam cię, na czym naukowcy się znają, jeśli nie znają się na pracy mózgu. Jeśli moja odpowiedź wydaje ci się głupia, to tylko dlatego, że twoja odpowiedź na moje pytanie była od czapy. "Co to jest samochód?" -"Samochód to coś, co ma koła". "Czyli taczka jest samochodem?" - "Hurr durr, co za głupie pytanie!".
Nie, nie zauważyłam, żeby jedno zdanie było tezą, a drugie pytaniem.
To cię o tym informuję i naucz się normalnej dyskusji.
A ja cię informuję, że się mylisz. Widzisz, też tak mogę. Informować cię, a potem dziwić się, że cie to nie przekonało.
To może coś bardziej jednoznacznego: ty i twój przyjaciel zatrudniacie się razem przy zbiorze truskawek. Pracujecie tak samo dobrze, ale na koniec dnia właściciel plantacji płaci twojemu przyjacielowi mniej, niż tobie. Twój przyjaciel zaczyna protestować. Czy ta reakcja jest spowodowana uczuciem, czy odruchem?
Zamiast upraszczać komplikujesz; jeszcze raz ci piszę żebyś zrozumiała:czucie jest związane zciałem, np pragnienie, głód, zimno, ciepło, strach od nagłego zdarzenia, zaspokojenie żądzy ciała pod różną postacią, poczucie spełnienia np. instynktu macierzyńskiego, opiekuńczego, zadowolenie z ładnych widoków itd.. Uczucie jest związane z duchem i jest np. smutkiem z powodu grzechu, miłością małżonków, albo miłością braterską, nienawiścią do grzechu, ludzie niewierzący doświadczają takich uczuś jak miłość do grzechu, do pieniędzy, nienawiść do wierzących ludzi i do Boga, radość z posiadania, władzy itd...
Ale to się nie zgadza z tym, co powiedziałeś wcześniej. Że gniew jest uczuciem. I odpowiedz mi na pytanie, czy w danym przykładzie to jest kwestia uczucia, czy czucia.
Ale ty i tak je przemilczasz.
Nie, ja przemilczam bezsens, zeby nie robić z dyskusji sądu nad tobą. Po prostu uprzejmie przemilczam twoje bzdurne argumenty.
Zgubiłeś wątek. Sam przed chwilą powiedziałeś, że specjalnie dzielisz moje wypowiedzi na pojedyncze zdania, żeby zwrócić uwagę na bzdury, które wypowiadam.
Na początku napisałam coś takiego:
Gepard przystosowany do żywienia się trawą nie byłby gepardem.
I już na wstępie popełniasz błąd, bo istnienie geparda identyfikujesz z nie jedzeniem czegoś.
Nie z jedzeniem. Z budową ciała, przystosowaną do drapieżnego stylu życia. A z twoich poprzednich stwierdzeń wynika, że Bóg nie stworzył zwierząt przystosowanych do drapieżnego trybu życia. Więc to nie ja popełniłam tutaj błąd, tylko ujawniłam niespójność w twoim rozumowaniu.
. Przedstawiasz clou wypowiedzi oponenta w formie pytania, a potem podajesz kontrargumenty, które temu stwierdzeniu przeczą.
To jest sofistyczna metoda; zadać pytanie z tezą i dołożyć tej fałszywej tezie tak żeby wióry leciały. To jest typowe okładanie chochoła którego się samemu tworzy. Łapiesz o co chodzi?
Nie, to jest wręcz przeciwieństwo okładania chochoła. Zauważyłeś, że ma to formę pytania? Pytasz, czy oponent ma na myśli to, co
uważasz, że ma. Jeśli nie, oponent może bezpiecznie zignorować twoje argumenty i sformułować swoje stanowisko jeszcze raz, tak byś mógł zaatakować jego właściwą treść.
1. odpowiadasz że jednak podajesz argumenty, co nie jest prawdą, bo przedstawiasz zdania wymyślone przez ewolucjonistów których nie zweryfikowałaś.
Co weryfikacja ma do tego? Argument to tylko argument. Jest wstępem do dyskusji, jeśli jest według ciebie bezpodstawny, możesz go obalić. Ty jednak tego nie zrobiłeś. Powtarzałeś tylko, że moje argumenty są błędne, że to wszystko bajka, że ewolucjoniści specjalnie wymyślają jakieś sztuczne granice, żeby uniknąć falsyfikacji...
2. napisałaś fałszywą teze z uogólnieniem (za każdym razem) dolożyłaś że to jest przeczące, nie uwzględniłaś moich odpowiedzi według innego myślenia.
Jesteś w stanie w podać mi przykład takiej wypowiedzi?
3. Na koniec stwierdziłaś brak kontrargumentów - kolejne uogólnienie (nieprawdziwe)
Za kontrargumenty uważam argumenty, które wykazują nieprawdziwość argumentów przeciwnika. To, że nie zgodziłeś się z czymś, co napisałam, nie jest automatycznie kontrargumentem.
Jak widzisz dyskusja z tobą nie jest możliwa, chaos jaki wprowadzasz w dyskusji i nasycenie erystyką doprowadza do tego że wywalają cię z forów.
Coś wspominałeś o uogólnieniach? Wywalono mnie z jednego forum, nie z forów. I nie z powodu formy wypowiedzi, tylko z powodu zarzucania Kościołowi, że gardzi wartościami LGBT.
Naprawdę wykazujemy na tym forum wiele cierpliwości i wyrozumiałości dla osób nie radzących sobie z dyskusją, być może pomaga w tym konstrukcja forum gdzie są działy przeznaczone dla takich osób.
Niech publiczność oceni, kto tutaj nie radzi sobie z dyskusją:
Postawiłeś tezę, że ewolucja nie jest nauką, bo nie ma nią dowodów; to wszystko tylko ideologia.
Ja: A o dowodach na ewolucje możesz sobie poczytać np. tutaj:
https://www.khanacademy.org/science/bio ... -evolution . Wykaż, że te dowody są słabe i opierają się na ideologii.
Ty:
- Pogadanki dla nieświadomej publiki, znam te bajki. [lekceważący ton]
- Mnóstwo gadaniny ale wszystko opiera się o wiarę w pewne aksjomaty. [teza bez pokrycia]
- Mnóstwo gadaniny o tym co napisałem wcześniej - pokazywane są podobieństwa które apriori są uznawane za dowody na ewolucję. [spłycenie tematu; zignorowanie pozostałych dowodów, które znajdowały się w artykule]
- Podobieństwa niczego nie udowadniają, [teza bez pokrycia]
- ludzie tego nie rozumieją i dlatego dają się nabrać. [obraźliwa teza bez pokrycia - tylko głupi ludzie wierzą, że podobieństwo fizyczne jest przesłanką za pokrewieństwem organizmów żywych]
Wynik? Trzy tezy bez pokrycia, obraźliwy, lekceważący ton, zignorowanie prośby o zweryfikowanie dostępnych dowodów, co miało uzasadnić twoją własną tezę o nienaukowości teorii ewolucji. Tak właśnie wygląda dyskusja z tobą.