KAAN pisze:marioosh666 pisze:KAAN pisze:Nie zrozumiałeś o czym pisałem, dotykanie się nieczytego to bycie w łączności, społeczności z czymś, co nie jest Boże, praktykowanie i uczestniczenie w bezbożnym życiu, rytuale, planach, ideologiach itp. rzeczach jakie dzieją się na świecie.
Będąc w polityce można robić rzeczy dobre. I nie trzeba być we wspólnocie ze świniami. W polskiej polityce ukuło się sformułowanie -
partie antysystemowe. Można zwalczać bezbożne plany złych ludzi. Ostatnio oglądałem wystąpienie w parlamencie duńskim gdzie uczciwy lekarz był cenzurowany przez szefową komisji. Gdyby tam byli posłowie chrześcijanie to mogliby temu przeciwdziałać. Tam chodziło o zamykanie ludzi z zespołem chronicznego zmęczenia w szpitalach psychiatrycznych.
Oczywiście że w polityce można robić rzeczy dobre, ale kiedy jesteś w polityce nieuchronnym jest że będziesz w jednym klubie z niewiernymi i będziesz przymuszany okolicznościami do robienia rzeczy nie zawsze dobrych. Jakimś rozwiązaniem byłoby działać jako ktoś niezależny, ale czy w pojedynkę możesz cokolwiek osiągnąć?
Nie wiem czy kiedykolwiek analizowałeś, ile jest jeszcze w Tobie Rzymianina?
(wszyscy Europejczycy mają w sobie garść rzymskich genów) Jak wiele z rozumienia kościoła odziedziczyliśmy po kulturze rzymskiej… Co na przykład myślisz na temat tego tekstu?
Hebr. 10:24-25I baczmy jedni na drugich w celu pobudzenia się do miłości i dobrych uczynków, uczynków, uczynków, uczynków, nie opuszczając wspólnych zebrań naszych, jak to jest u niektórych w zwyczaju, lecz dodając sobie otuchy, a to tym bardziej, im lepiej widzicie, że się ten dzień przybliża. (BW)Ciągle jesteśmy Rzymianami
Większość ewangelicznych i pastorów uważa, że nie powinniśmy opuszczać nabożeństw…
Reformacja XVI wieku zrobiła zaledwie pierwszy krok w kierunku kościoła jakiego nauczał, praktykowali Jezus i uczniowie. Można być uczniem Jezusa nie mając umiejętności czytania i pisania, ale nie można nim być nie znając nauki Pańskiej (do dziś, nawet w kościele, w większości opieramy się na przekazie ustnym - audio, teraz doszło video). Tyle, że przekaz ustny może odbiegać od oryginału. Kościół przez wieki, sukcesywnie, centymetr po centymetrze przesuwał Ewangelię w kierunku usprawiedliwienia władzy Rzymu nad instytucjami politycznymi, a biskupów i duchownych nad pozostałymi wierzącymi. Choć w pierwszych wiekach Rzym był ledwie biednym braciszkiem patriarchatów jerozolimskiego, aleksandryjskiego, antiocheńskiego, kartagińskiego i konstantynopolitańskiego. Kiedy Galia, kolebka Francji – matki kościoła rzymskiego – dorobiła się pierwszego i jedynego na tamten czas biskupa, Ireneusza z Lyonu oraz kilku misjonarzy, którzy de facto nic nie zdziałali, Wschód zamieszkiwały setki prezbiterów, a tysiące kaznodziejów przemierzały go wzdłuż i wszerz. Prawdopodobnie w pogańskiej Persji kościół miał większą reprezentację niż na Półwyspie Apenińskim. Papież nie był nawet obecny na pierwszym, najważniejszym soborze ustanawiającym nową chrześcijańską cywilizację w Europie. Biskupów wschodnich były trzy setki.
Większości współczesnych kościołów ewangelicznych jest w połowie drogi między „mszą rzymską”, a kościołem Jezusa. Ambony zmieniono na kazalnice, nawet zaczęto wprowadzać spotkania integracyjne po nabożeństwie (w kościele katolickim na Zachodzie jest to już od dawna). Ale to jeszcze nie to, o czym mówi Pismo. Pierwsi chrześcijanie spotykali się na sposób, który dzisiaj nazywamy kościołami domowymi. Nie grupami domowymi organizowanymi odgórnie. Kościół domowy nie może mieć nadzoru instytucjonalnego, musi być suwerenny jak każdy chrześcijanin, bez tzw. duchownych. W kościele Jezusa każdy jest sacrum, a jedynym pośrednikiem jest Pan. Podział na sacrum i profanum jest pozostałością, przepraszam nadal funkcjonuje właśnie w chrześcijaństwie rzymskim.
Istotą kościoła Jezusa jest braterstwo, równość, wyrażone wspólnotą stołu. Chrześcijanie nie spotykali się w ławach, tylko przy stole. Każdy powinien spożywać i usługiwać innym w dzieleniu się Słowem. Wedle własnej miary ma się rozumieć, co oznacza jedni w mniejszym inni w większym stopniu. Tu jedno zastrzeżenie - wszędzie potrzebna jest mądrość. W pierwszym kościele nie wszyscy spotykali się ze wszystkimi. Jeszcze nie jesteśmy w Niebie i wiele zagrożeń dla wspólnoty płynie z jej szeregów. Nie można polegać na legitymacji chrześcijańskiej. Są takie, których autentyczność trudno podważyć, choć to falsyfikaty. Nie mamy obowiązku otwierać domu przez każdym. Potrzebne jest zaufanie.
Czy w pojedynkę możesz cokolwiek osiągnąć?
Twoje obawy KAAN są słuszne. Jednak mimo lwów na drodze, życie toczy się swoim biegiem, a Pan cały czas tworzy własne sieci, popsute usuwa i zastępuje nowymi. Nie wiem, jak to robi i byłbym daleki od wymyślania jakiegoś doskonałego systemu. Józef i Daniel działali w centrum ciemności ówczesnego świata, a mieli się dobrze. Luf przy skroni i innych atrakcji doświadczyli, ale jakoś to przeszli osiągając całkiem słuszny wiek. A ilu wnuków się dochowali, ilu noblistów… nie warto?
Czem prędzej się zabierajmy (kolęda) … do polityki.
»Czy w pojedynkę możesz cokolwiek osiągnąć?«.
To jest złe postawienie sprawy. My nie musimy „niczego” osiągać. A już na pewno projektować nowy Rzym i nowe papiestwo. Mamy być solą. Jedni używają soli mniej, inni więcej, niektórzy w ogóle rezygnują. Soli w systemie jest generalnie niewiele, ale jest i być musi.
Mat. 5:13-1613. Wy jesteście solą ziemi; jeśli tedy sól zwietrzeje, czymże ją nasolą? Na nic więcej już się nie przyda, tylko aby była precz wyrzucona i przez ludzi podeptana.14. Wy jesteście światłością świata; nie może się ukryć miasto położone na górze.15. Nie zapalają też świecy i nie stawiają jej pod korcem, lecz na świeczniku, i świeci wszystkim, którzy są w domu.16. Tak niechaj świeci wasza światłość przed ludźmi, aby widzieli wasze dobre uczynki i chwalili Ojca waszego, który jest w niebie.(BW)No to pokolędujmy