PavloxAufhebung pisze:Nie jest rolą publicznej szkoły wychowywać w duchu religijnym. Nie można wymagać w tej materii od nauczycieli innej postawy. Naruszałoby to konstytucyjną zasadę bezstronności światopoglądowej państwa i jego instytucji, która i tak jest bez przerwy łamana, traktowana lekceważąco. Pozostaje tylko ubolewać.W kwestii rozdziału religii od państwa jestem bezkompromisowy, a ten rozdział powinien być pilnie strzeżony. Fundamentem demokracji jest pluralizm, wielość światopoglądów i równouprawnienie ich głosicieli.
Pierwszy mit: bezstronność światopoglądowa państwa. Gdyby państwo było neutralne światpoglądowo, wtedy praktycznie nic nie mogłoby zrobić. Bo każda sprawa, której tyka się państwo, poprowadzenie tejże, to jest właśnie rozwiązanie, które wynika ze światopoglądu. Spróbuj sobie wyobrazić państwo, które nie działa w zgodzie z jakimkolwiek śwaitopoglądem. Jest sztywne, bo nie wie, co zrobić, do czego się odwołać. Państwo nie działa samo z siebie, działa zgodnie ze światopoglądem. Pytanie nie jest, jak państwo ma być neutralne światopoglądowo, ale jaki światopogląd mają ci, którzy państwem sterują.
Drugi mit: Bezkomromisowy rozdział kościoła od państwa. Kościół, i nie mówię o kościele rzymskokatolickim, tylko o Chrześcijańskim, również przekazuje pewien światopogląd, oddzielając całą warstwę soteriologiczną i teologiczną, najlepszy z możliwych. Dlaczego zatem ten najlepszy pogląd ma mieć zakaz wpływu na państwo, a każde dziadostwo jak lgbt lub inny marksizm może mieć? Taka postawa jest dla mnie przejawem czegoś okropnego, co się dzieje w duszy człowieka: zakazać dobro, uwolnić zło. To znaczy, że coś niedobrego dzieje się w człowieku. Zwłaszcza, kiedy bezkompromisowo blokuje dobro, ale nie wypowiada się tak samo o marksistach czy innych zwiedzionych przeez szatana. I to daje do myślenia.
Trzeci mit: mit demokracji. Demokracja jest to najgorszy system sprawowania rządów, jaki kiedykolwiek powstał. Takiego ucisku politycznego, jaki mamy obecnie, nie było praktycznie nigdy. I to jeszcze nie na drodze podboju zbrojnego, ale oddano lekką ręką wszystkie wolności, które zawarte były w porządku przed demokracją. Demokratyczne bajdurzenie, marnowanie niesamowitych ilości pieniędzy, celowe zubażanie całych społeczeństw, ingerowanie polityków w te sfery życia, które zawsze były autonomiczne względem polityki, jest to coś okropnego i wszystko wynika z demokracji, tyranii większości, w której uważa się, że większość ma zawsze racje. Trzeba być pijanym od ideologii, by zgadzać się bez oporu na taki system. Jaki jest pluralizm wśród głosicieli demokracji widać po tym, jak lewiznowi bojówkarze z hasłem demokracji na ustach terrorem i przemocą próbują wyniszczyć wszystko, co dobre. Rozbijanie rodzin, infamizowanie ludzi, którzy mają inny pogląd niż lewiznowy, wręcz terrorystyczne atakowanie nawet miejsc pracy takich ludzi, jest przejawem lewiznowo-demokratycznej sodomy. Ostatnio nawet odwołano spotkanie autorskie z rysownikiem komiksów, bo jest wierzący w i komiksach rysuje o wierze chrześcijańskiej. A odwołano z powodu lewiznowego terroru i zastraszania. Czy lewiznowego rysownika albo autora traktuje się w taki sposób? Głosiciele demokracji jest człowiekiem niepoważnym, to jakby słuchać pouczeć trzyletniego dziecka w sprawie operacji wojskowych.
Co do szkoły, fakt, że szkoła stałą się państwowa, to najgorsza możliwa rzecz, jaka mogła się stać. Bo doszło do sytuacji, w której moje dzieci są demoralizowane za moje pieniądze (no dobra, poszedłem za daleko. Dzieci moich krewnych). Nawet w pseudoprywatnej szkole jest dokładnie taka sama demoralziacja, bo niby prywatna szkoła nadal podlega pod ministerstwo, w którym siedzą zdemoralizowani ludzie. Dodatkowo w przeładowanych klasach, gdyż machina państwowa nigdy nie ma wystarczająco pięniędzy, bo już więcej kraść się nie da, dochodzi do demoralizacji między samymi uczniami. Obniżono poziom nauczania przez wprowadzenie szkół koedukacyjnych, które jak pokazują badania, mają niższy poziom niż szkoły z segregacją płci. Dodatkowo z powodu banialukowania o demokracji, nie można nawet przeprowadzić segregacji na uczniów dobrych i złych, żeby odpowiednio się się zająć każdym uczniem z osobna, bo każdy uczeń musi się dopasować do najniższego poziomu największego tłumoka w klasie. Już pomijam o takich rzeczach jak wzajemne demoralizowanie przez palenie papierosów, branie narkotyków, picie alkoholu za szkołą, czy innych wynaturzeniach, które powstają w szkołach. Dodatkowo prześladowania w szkołach to rzecz znana, ale bagatelizowana przez nauczycieli, katowanie jednych uczniów przez drugich, którzy nie potrafią nad nimi zapanować, bo w większości szkół są nauczycielami kobiety, a co taka kobieta może zrobić, gdy nad jednym chłopakiem znęca się takich piętnastu. Przecież jej przez przypadek przyłożą i będzie większa krzywda. Więc nauczyciele nie są w stanie sobie poradzić, więc mówią, że wszystko da się rozwiązać przez gadanie i mówienie, co nigdy nie działa. Tam, gdzie potrzeba zdecydowanych reakcji, tam ich nie ma i potem wyrasta pokolenie mentalnych słabeuszy, których nikt nie nauczył, jak sobie radzić w trudnych sytuacjach, którzy poddają się, gdy coś pójdzie nie po myśli. Zniesienie kar cielesnych, a także jakiejkolwiek formy represji wobec popełnionych złych czynów wobec innych uczniów spowodowało, że uczniowie są faktycznie bezkarni. No bo co to za kara wpisanie uwagi do dzienniczka? Może pierwsza sprawi, że dzieciak płacze, ale kolejne sprawiają, że się śmieje, bo w szkolnym gangu kto ma więcej uwag, ten jest większym gierojem i ma posłuch. Jeszcze dodam, nie daj Boże, jak ktoś jest innej wiary w szkole. Jak Boga kocham, człowiek wierzący w szkole to najcięższa rzecz jaka może się przytrafić. A jeszcze nie daj Boże jak mówi inaczej i myśli inaczej, niż całą reszta... Nie wiem, czy jest możliwe nie nabawić się traumy na resztę życia. Chyba nie.